Koszmar.
Tratwa się rozpada. Spadam w odmęty krwi. Widzę zaostrzone
pale na dnie. W końcu Śmierć dopadnie i mnie. Poczułam kościsty uchwyt na
ramieniu. Coś wciąga mnie na górę. Wynurzyłam się i spojrzałam na mojego „wybawiciela”.
Cały ociekał krwią, skóra odpadała mu
płatami odsłaniając pracujące jeszcze organy. Sekundę później wszystko zamarło,
umarł. Padł bryzgając krwią, a głowa nadziała się na stercząc pal. Do oczu
napłynął mi nowy potok łez, krwawych łez. Fale wynurzają na brzeg ludzkie
organy. Skierowałam swe kroki w głąb lądu.
Obudź mnie, nie chcę wiedzieć co będzie dalej….
Widzę, że trochę dopisałaś.
OdpowiedzUsuńJa!(Jula L.)